Śpiewać z uśmiechem – czyli opera i humor cz. 1

Idąc za sugestiami Czytelników, zdecydowałem się rozpocząć nowy cykl.

Świat najpiękniejszej ze sztuk wymaga od artystów ogromnego wkładu psychicznego i fizycznego. Nie dziwota więc, że praca za kulisami i w czasie samego spektaklu wywołuje rozmaite reakcje. Niektórzy muzycy bywają trudni, inni stają się przesądni do granic możliwości, a jeszcze inni po prostu „muszą się wygadać”.

Mówi się, że jednym z efektów radzenia sobie z nerwami jest obracanie sprawy w żart lub reagowanie z humorem na wszelkie wydarzenia losowe. Zważywszy na to, że wielu śpiewaków to ludzie inteligentni i wykształceni, a ich zawód jest obarczony pewnym ryzykiem (w końcu sporo rzeczy może zdarzyć się absolutnie losowo) nie dziwota, że znajdziemy wśród nich ludzi obdarzonych niebagatelnym poczuciem humoru.

I dzisiaj opowiemy sobie o takich ludziach.

Dość długo zastanawiałem się, jak ugryźć temat i stwierdziłem, że będę opowiadać o poszczególnych osobach – gdy zbiorę ze 2-3 nazwiska (albo więcej, tylko w krótszej formie), powstaną kolejne wpisy.

Na początek 3 wielkie primadonny.

Montserrat Caballe

Mało która primadonna pasuje tak bardzo do opisu ze wstępu – Caballe była niesamowicie inteligentną, potwornie uzdolnioną kobietą. Ukończyła konserwatorium z wyróżnieniem, znała 6 języków (kataloński, hiszpański, francuski, niemiecki, włoski i angielski), do tego sama nauczyła się tych legendarnych pianissimo. Ponadto była skromną kobietą, która nie wierzyła, że wielka kariera jest jej pisana. Inteligencja, nieco lęków i stres związany z międzynarodowymi występami – wszystko to sprzyja komediowym epizodom.

Co ciekawe, ostrze satyry hiszpańskiej primadonny było zwykle skierowane w… nią samą, bowiem była śpiewaczką o ogromnym dystansie do siebie. W czasie prób w Covent Garden zamiast powiedzieć do dziennikarzy No flash, please, powiedziała No flasher, please. Zatem zamiast „Żadnych fleszy”, poprosiła o „Żadnego obnażania” – gdy dowiedziała się o swojej wpadce, śmiała się do końca dnia.

Miała też dystans do własnej tuszy. Kiedy nagrywała „Manon Lescaut” z Placido Domingo (był to początek lat 70-tych, gdzie śpiewak miał wyraźne problemy z nadwagą). Po zakończeniu I aktu Caballe stwierdziła, że konie to raczej nie wytrzymają podróży do Paryża z takim obciążeniem.

Umiała też mistrzowsko reagować na zmienne warunki w czasie występów. Gdy w czasie jednego z recitali przeszkadzał jej komar, z elegancją prawdziwej diwy w końcu go usiekła (robiąc rozbrajającą, „teatralną” przerwę). Po całym incydencie z trudem utrzymała powagę, ale śpiewała dalej:

Takich przypadków było zresztą więcej – gdy cokolwiek dziwnego działo się na scenie, często reagowała z uśmiechem, choć zawsze starała się utrzymać powagę. Zarówno wtedy, gdy jej samej zdarzały się drobne wpadki (kiedy śpiewała Adrianę Lecouvreur w Tokio, zauważyła, że pomyliła słowa w jednej zwrotce – przez ułamek sekundy pojawił się uśmiech, ale dzielnie śpiewała dalej), ale też i gdy ktoś inny się mylił (trzymając się spektaklu ze stolicy Japonii – w czasie teatralnego pocałunku, Carreras zerwał jeden z jej kolczyków i usiłował go nieudolnie przypiąć. Wtedy to primadonna z łaskawym uśmiechem schowała nieszczęsny rekwizyt).

(mniej-więcej od 5:30)

W czasie kręcenia rozmaitych filmów pozascenicznych i recitali, Caballe umiała się obchodzić z mediami – i to z właściwym sobie humorem. Gdy w czasie jednego z koncertów, który miał być transmitowany w telewizji, poproszono diwę o słowo komentarza, powiedziała: Cóż, podobno nasz koncert jest oglądany przez cały świat. A zatem… dzień dobry świecie! Po chwili przedstawiła swojego scenicznego partnera i powiedziała Za chwilę zaśpiewam arię w rytmie hiszpańskiego tańca… Ale jakby co, to on będzie tańczyć, nie ja!

Ponadto, nie lubiła udawać, że jest kimś innym niż dziewczyną z Katalonii – na meczach Barcelony szalała z szalikiem klubu, a gdy filmowano ją w czasie zakupu bułki z kiełbasą (zapewne w Niemczech) przyśpiewywała sprzedawcy, podgryzając smakołyk. Zresztą, nigdy nie uważała się za wielką gwiazdę – choć lubiła obnosić się z biżuterią i futrami, sama nie rozumiała fenomenu swojego głosu. Może ta skromność sprawiła, że jej humor był tak ludzki?

No i nie mógłbym pominąć mojego epizodu. Miałem przyjemność słuchać Caballe w czasie jej występu w Warszawie – był to dziwny koncert, gdzie organizatorzy nie przygotowali programu dla publiczności. Gdy w pewnym momencie Caballe i dyrygent zaczęli wykonywać zupełnie inne utwory, na moment zapadła cisza. Po chwili konsternacji, primadonna zwróciła się do widzów Widzicie Państwo, ja również nie dostałam programu.

Taka właśnie była Caballe – inteligentna, skromna i z dystansem do siebie. I jej miękkie, mało agresywne poczucie humoru świetnie uzupełnia jej wizerunek.

Zinka Milanov

Z poczuciem humoru bywa różnie – niektórzy lubią abstrakcyjne żarty, innych bawi slapstickowa komedia, a są tacy, którzy najlepiej czują się w gierkach słownych. Jednak wielka chorwacka primadonna przeszła do historii nie tylko za sprawą swojego wspaniałego głosu, ale i specyficznego, kąśliwego poczucia humoru. Rzecz niesamowita, zważywszy na to, że większość dorosłego życia spędziła w USA, a tam nikt za bardzo nie lubi ciętych ripost.

Już do legendy przeszła cierpka odpowiedź na pytanie, czy podoba jej się występ Beverly Sills w „Normie”. Primadonna odpowiedziała Ona z łatwością śpiewa Normę. Ale wszystko wyjdzie ci łatwo, jak robisz to źle.

Inna anegdota dotyczy już anonimowej śpiewaczki – sopranistka śpiewała w „Tosce” i w czasie finalnego skoku z „wieży”, boleśnie się potłukła. Zinka powiedziała jej później: My dear, I knew it, this role is too high for you. Przetłumaczyłbym to tak – Moja droga, wiedziałam, że to rola jest dla ciebie za wysoko ułożona. O ciętym języku Milanov opowiadano szeroko – w jednym z wywiadów Astrid Varnay zdradziła, że bała się, czy zostanie zaakceptowana przez primadonnę i czy nie usłyszy jakieś bolesnego komentarza (na szczęście, wszystko skończyło się dobrze).

Uczniowie z kolei nie mieli tyle szczęścia. Pewnego dnia przyszła na warsztaty Jussi Bjorlinga. Przesłuchawszy podopiecznych szwedzkiego tenora, powiedziała mu: Wiesz, kiedy zwykle słucham studentów, to muszę wziąć aspirynę lub dwie. Ale twoi są inni – tu potrzebuję całej paczki.

Obecnie, chyba najsłynniejszym momentem „około humorystycznym” jest reakcja Zinki Milanov na występ Marylin Horne – podejrzewam, że kamerzysta chciał uchwycić jej zachwyt po występie amerykańskiej solistki, ale stało się inaczej:

(od 8:13)

Jest w tej reakcji coś z internetowych recenzji bardzo złych filmów o charakterze satyrycznym… A jak już o tym mówimy, to w latach 40-tych/50-tych Zinka Milanov zrobiła sobie serię zdjęć o nazwie Milanov testuje nowy album Callas. Może nie jest to żart najwyższych lotów, ale wyprzedza on epokę: tego typu satyra kojarzy mi się bardziej z reakcjami internautów.

Podejrzewam, że wielu osobom jej cięty język nie przypadnie do gustu, jednak uważam, że jest to specyficzne, ale na pewno bardzo oryginalne poczucie humoru. Do tego ta bezpośrednia i szczera postawa ma swoje korzenie w tym, jak sama była traktowana. W latach osiemdziesiątych udzieliła wywiadu o swoich pierwszych krokach w MET – zrobiła wrażenie na dyrektorze, ale ten i tak wręczył jej kiepski kontrakt. Przez lata nie natrafiła w teatrze na nikogo życzliwego, a gdy wyszła za mąż, dosłownie nikt nie złożył jej życzeń. Może więc słusznie stwierdziła, że nie ma co udawać miłego, skoro skazano ją na ostracyzm?

Birgit Nilsson

Nie można nie mówić o poczuciu humoru w świecie sztuki bez wkładu Birgit Nilsson. Wagnerowska królowa, córka prostych rolników z południa Szwecji, była prostoduszną, twardą kobietą, obdarzoną twardym charakterem i łagodną naturą. Zaowocowało to bardzo specyficznym poczuciem humoru – śpiewaczka nigdy się nie denerwowała, ale umiała wbić szpilę jak mało kto.

Najlepszym odzwierciedleniem jej poczucia humoru były relacje z Herbertem von Karajanem. Dyrygent nie przepadał za primadonną, ta zresztą opisywała ich relację jako „chmurną”. Szwedzka primadonna miała mu za złe, że tak dużo czasu poświęca detalom i budowaniu własnego wizerunku genialnego kapelmistrza. Być może z tego powodu (by trochę spuścić z niego „powietrze”) nazywała go przewrotnie „Herbie”.

Ich przekomarzania przeszły do legendy. W jednej z historii Nilsson miała z Karajanem próbę przy fortepianie. Niestety, primadonnie pękł sznur pereł. Maestro pomógł jej wszystko pozbierać i zapytał kąśliwie Czy to fałszywe perły, czy może prawdziwie, które kupuje sobie pani za swoje bajońskie gaże w La Scali? Na co Nilsson odpowiedziała Proszę się nie bać, to zwykła podróbka, którą kupiłam sobie za „zwykłą” gażę od pana.

Innym razem Karajan wysłał jej gigantyczny list z bardzo szczegółowym (i dość nużącym planem) jego nowego projektu. Nie mogąc przedrzeć się przez niekończącą się listę szczegółów, w ramach odpowiedzi primadonna wysłała tylko: Zajęta. Nilsson.

Przez jakiś czas Rudolf Bing rozważał, czy przyjąć Karajana do nowej produkcji „Pierścienia Nibelunga” (zarówno jako dyrygenta, jak i reżysera). Nilsson nie była przekonana. Powiedziała dyrektorowi, że Tylko szczęśliwe ptaki są w stanie śpiewać Wagnera, a pod Karajanem takie nie występują. Jednak nie chciała pozbawiać go kontraktu i zgodziła się na współpracę z austriackim dyrygentem. Okazało się, że w wizji Karajana wszystko jest spowite w takich ciemnościach, że śpiewaków w ogóle nie widać. W tym wypadku, Nilsson skorzystała z prezentu od fana i przyszła na próbę w górniczym kasku.

Ale nie tylko Karajan musiał się liczyć z jej ripostami. Kiedy Rudolf Bing przyjął brytyjskie obywatelstwo, Nilsson zauważyła, że Gdy tylko Rudolf został szlachcicem, jego maniery od razu na tym zyskały. Widać pomogły praktyki u królowej.

Inne akcje miały większe konsekwencje – w czasie prób do „Turandot” Franco Corelli narzekał, że Nilsson przysłania jego głos. Rozeźlony Bing krzyknął Następnym razem ugryźć ją w szyję! Następnego ranka śpiewaczka odwołała wyjazd do Cleveland z MET. Na pytanie dyrektora, dlaczego nie może jechać, Nilsson powiedziała: Mam wściekliznę.

Nilsson zdarzało się też zażartować w czasie spektaklu – znana jest anegdota, gdy w czasie spektaklu „Zygfryda” Wolfgang Windgassen zbliżył się do śpiącej Brunhildy, a ta miała przypiętą karteczkę z napisem Proszę nie budzić.

Miała też dystans do siebie i potrafiła przyznać się, kiedy coś sprawia jej przyjemność. Pewnego dnia rozchorowali się wszyscy istotni wagnerowscy tenorzy w Nowym Yorku, a w tym czasie MET szykowała „Tristana i Izoldę”. Przerażony Bing namówił trzech z nich by każdy zaśpiewał po jednym akcie. Nilsson nie kryła zachwytu – Będę adorowana przez trzech mężczyzn! Innym razem udzieliła bardzo dwuznacznego komentarza, gdy spytano ją co robi, gdy śpiewa Izoldę z podrzędnym Tristanem – Zamykam wtedy oczy i myślę o Placido Domingo.

Gdy zdecydowała się odejść na emeryturę, powiedziała dziennikarzom Najwyższy czas ograniczyć swój śpiew do występów w łazience. Ta pogodna, lekka, ale i cięta uwaga doskonale podkreśla jej poczucie humoru i świadomość własnych słabości. Na szczęście – pozostał nam wspaniały epilog, kiedy wystąpiła z przemówieniem na gali w latach 90-tych. Po barwnej i zabawnej przemowie, primadonna, jak gdyby nigdy, nic zaśpiewała kilka fraz z „Walkirii”:

Cytując za Johnem Cleesem, definicją humoru Nilsson była nauczka dla bohatera za przesadnie pompatyczną zgrywę. Gdy któryś z dziennikarzy zapytał ją co jest najważniejsze w śpiewaniu Izoldy, ta odpowiedziała Wygodne buty. I mam wrażenie, że to najlepsze podsumowanie tej wielkiej primadonny – prosta, acz inteligentna dziewczyna ze wsi, lubiła barwnie komentować wielkomiejskie „elity”.

Informacje o poprostuopera

Pasjonat opery, dobrej literatury i gier RPG. Operę pokochał w szkole podstawowej i jest jej wierny od dobrych dwudziestu lat. Preferuje starą szkołę, choć nie odrzuca wszystkiego, co oferuje współczesna opera. Ponieważ gust prowadzącego zmieniał się przez te wszystkie lata, wiele starych wpisów (zwłaszcza tych dotyczących nagrań i ulubionych śpiewaków) jest częściowo nieaktualnych. Najstarsze wpisy (zwłaszcza z lat 2011-2018) podlegają regularnej aktualizacji. Wszelkie prawa zastrzeżone: kopiowanie, powielanie i przekształcanie artykułów za zgodą autora (proszę pisać maila na adres poprostuopera@gmail.com, na pewno odpowiem)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz